wciąż widzę, jak ludzie próbują rozwiązać *wiele* trudnych problemów jednocześnie. nie wiem, czy to pycha, czy po prostu wibracje, ale to czysta samosabotaż. gdy układasz nierozwiązane problemy, nie otrzymujesz skumulowanych zysków... otrzymujesz skumulowane zamieszanie. a co gorsza, wciągasz to zamieszanie prosto do dystrybucji. rozwiąż jedną pierdolniętą rzecz. tylko jedną. do wszystkiego innego użyj kanonicznego koła. polegaj na dostępnych możliwościach. żaden z nas nie jest zbyt dobry dla ustalonych wzorców... istnieją, ponieważ kompresują przypadkowość.