To trochę smutne (ale przewidywalne), gdy prawica jest u władzy (kulturowo i politycznie), a oni po prostu robią to samo, co lewica robiła 10 lat temu, czyli ograniczają i anulują wolność słowa. Miałem nadzieję, że będą mądrzejsi i będą bronić prawa każdego do wypowiedzi, nawet jeśli mówią głupoty. Osobiście bronię każdego, aby mógł mówić, co chce, pod warunkiem, że nie jest to podżeganie do przemocy (co jest konstytucyjną definicją wolności słowa w USA). To pokazuje, że może potrzebujemy prawdziwego ruchu na rzecz wolności, nie lewicowego ani prawicowego, coś jak Javier Milei, więc chyba stałem się libertarianinem?