Gdyby prominentny Demokrata został brutalnie zamordowany w biały dzień, główne miasta w całym kraju wybuchłyby masowymi zamieszkami, budynki byłyby podpalane, samochody przewracane, ulice w chaosie, a wołania o śmierć i zemstę rozbrzmiewałyby wszędzie. Kiedy to się zdarza Republikaninowi, reakcja jest zupełnie inna: gromadzą się na czuwaniach, modlą się i opłakują, nie paląc swoich społeczności. Zjednoczeni wspierają rodziny, honorują ofiary, wzmacniają swoją wiarę i znajdują siłę w jedności, zamiast rozdzierać własne sąsiedztwa. Tymczasem Demokraci w Senacie odmówili nawet chwili ciszy dla Charlie'ego Kirka. A ci sami ludzie klęczeli i uniżali się przed Georgem Floydem, powtarzającym przestępcą i narkomanem. Odrażające.